Diagnoza boreliozy

Lekarze często przyznają, że w walce z boreliozą często muszą walczyć z poczuciem bezradności. Rzeczywiście, choroba może mieć wyjątkowo negatywny wpływ na ludzki organizm stanowiąc dla niego ogromne zagrożenie, a mimo to wcale nie musi zostać rozpoznana i właściwie leczona.

Chyba jedyną sytuacją, w której można mówić nie tylko o dobrym rozpoznaniu, ale i podjętym wyjątkowo szybko leczeniu choroby jest ta, w której pacjent pojawiający się u lekarza wskazuje na rumień wędrujący i informuje go, że kilkanaście dni wcześniej został ukąszony przez kleszcza. Nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami medycy zazwyczaj nie czekają już wówczas na inne sygnały, które mogłyby zostać wysłane przez organizm i przystępują do leczenia boreliozy licząc na to, że podjęte odpowiednio szybko okaże się ono skuteczne. Niestety, pacjent, który nie zauważy pojawienia się rumienia albo powiąże go z innymi stanami chorobowymi, często skazuje się na wielomiesięczne leczenie urojonych chorób, rozpoznanie boreliozy w późniejszych stadiach nie należy bowiem do łatwych.

Trudno liczyć na to, że sugestie dotyczące stanu zdrowia pacjenta zostaną wyciągnięte na podstawie zwykłego badania krwi. Te jest w stanie dawać bardzo niejednoznaczne wyniki, a lekarze już od dawna nie opierają się wyłącznie na nich, gdy zależy im na jednoznacznym potwierdzeniu bądź wykluczeniu choroby. Niestety, choć wielu pacjentów nie umie ukryć swojego zdumienia z tego powodu, okazuje się, że również testy stosowane w celu postawienia diagnozy dotyczącej boreliozy nie należą do szczególnie wiarygodnych, co oczywiście nie oznacza, że ich wykonywanie już niejako z definicji mija się z celem.

Stosunkowo największą popularnością cieszy się test ELISA, trudno jednak utrzymywać, że zawdzięcza ją swojej skuteczności. Zadaniem tego testu jest wykrycie przeciwciał IgG oraz IgM w surowicy krwi, ich pojawienie się sugeruje zaś lekarzowi problemy z boreliozą pojawiające się u pacjenta. Niestety, wynik ujemny wcale nie oznacza, że choroba się nie pojawiła, znawcy tematu radzą więc, aby nie opierać swojej diagnozy wyłącznie na wynikach tego właśnie testu. O jego popularności przesądza zatem nie tyle skuteczność, ile relatywnie niski koszt wykonania badania. W zwykłych przychodniach pewną trudność stanowi czas oczekiwania na jego wykonanie, test ELISA można jednak wykonać prywatnie nie ryzykując wcale utraty wielkich pieniędzy.

Z kolei test Western-blot ma na celu wykrycie antygenów bakterii, które krążą w krwioobiegu, jego wynik pozytywny potwierdza więc boreliozę nawet wówczas, jeżeli dysponujemy również negatywną odpowiedzią organizmu na test ELISA. Niestety, po raz kolejny mamy do czynienia z rozwiązaniem, które nie jest wolne od wad, najpoważniejsza wiąże się zaś z tym, że stykamy się z testem niezbyt czułym. Test jest dość kosztowny, a do tego wynik pozytywny pojawia się przede wszystkim wówczas, gdy organizm walczy z boreliozą stosunkowo długo. Po jego wykonaniu należy więc liczyć się z tym, że brak pozytywnego wyniku może po prostu oznaczać, że zmagamy się z boreliozą w jej wczesnej fazie.

Stosunkowo nową metodą wykorzystywaną w diagnostyce boreliozy jest test PCR, którego zadanie polega na powieleniu fragmentu DNA bakterii. I w tym przypadku pozytywny wynik testu sugeruje, że mamy do czynienia z boreliozą, nie bez znaczenia wydaje się zaś i to, że test PCR jest znacznie bardziej czuły niż mniej zaawansowany test Western-blot. Problemem okazuje się jednak koszt, z jakim należy liczyć się decydując się na wykonanie tego testu, a także jego niewielka dostępność. Zdecydowana większość ośrodków jeszcze go nie wykonuje, zdeterminowany pacjent często musi więc decydować się na wycieczki po kraju, aby przekonać się, jaki jest stan jego zdrowia.

Pacjenci wywodzący się z największych polskich miast i dysponujący pewnymi zasobami finansowymi powinni zdecydować się na najnowszy i najbardziej czuły test Real-Time PCR dzięki któremu możliwe staje się wykrywanie nawet pojedynczych komórek bakterii pojawiających się w materiale pobranym do badania.

Od niedawna wspomina się o jeszcze jednej metodzie, która może odpowiedzieć nam na pytanie o to, czy jesteśmy zagrożeni boreliozą i czy dla naszego własnego dobra już teraz nie powinniśmy poddać się leczeniu. Metoda ta z powodzeniem praktykowana jest w wielu państwach Europy Zachodniej, w Stanach Zjednoczonych oraz w Rosji i polega na poddaniu badaniom nie naszego organizmu, ale kleszcza, który po ukąszeniu został wyciągnięty ze skóry. Badanie tego typu pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy pajęczak był nosicielem bakterii boreliozy, ponownie jednak musimy liczyć się z tym, że nie jest ono jeszcze wykonywane powszechnie. Jeszcze przed podjęciem decyzji o jego wykonaniu warto upewnić się zatem, które laboratoria są w stanie podjąć się takiego zadania i jaki może być jego koszt.